Mickiewicz i Karolina Jaenisch

             Mickiewicz wrócił do Moskwy. Odwiedzał tam najświetniejszy salon literacki księżnej Zinajdy Wołkońskiej, grającej rolę rosyjskiej Korynny, poświęcającej się sztuce i literaturze, występującej w roli mecenasa artystów i literatów, śpiewającej także pięknym kontraltem. To właśnie u niej zbierała się cała kulturalna elita. Gdzieś wiosną 1827 roku Mickiewicz zaprzyjaźnił się też z rodziną Jaenischów niemieckiego pochodzenia. Karol Jaenisch był profesorem chemii i fizyki w Moskwie. To właśnie jego córka Karolina  odegrała ważną rolę w życiu Mickiewicza i niewiele brakowało, by poeta się z nią ożenił. Była od niego dziesięć lat młodsza. Zdobyła bardzo dobre wykształcenie, władała paroma językami, malowała. Była sentymentalna, zafascynowana niemieckim romantyzmem. Mickiewicz udzielał jej lekcji polskiego, a Karolina zakochała się w nim. Pierwszy znany nam list Adama do Karoliny nosi datę 26 marca/7kwietnia 1827 roku; jest to „Pierwszy biuletyn Wielkiej Armii, dan na polu szachowym 26 marca" - żartobliwe, pisane po francusku sprawozdanie z partii szachów, przedstawiony jako wielka bitwa. Żart to znamienny, Mickiewicz bowiem wielokrotnie żartował tak z kobietami, które darzył uczuciem lub miał pokochać.
            Poeta nie wiedział, czy ma ożenić się z Karoliną. Wkrótce przeniósł się do Petersburga. Mickiewicz prosił Daszkiewicza o informacje na temat Karoliny. Sytuacja była o tyle skomplikowana, że Karolina była zakochana w Mickiewiczu, w niej zaś kochał się taakże Daszkiewicz. Listy z lata 1828 roku ukazują przede wszystkim niezdecydowanie Mickiewicza: uświadomił sobie, że Karolina go kocha, ale wynajdywał wszelkie możliwe powody (często sprzeczne), żeby się oprzeć temu uczuciu. Zdawał sobie w pełni sprawę z trudności w założeniu rodziny, widział i dogłębnie analizował przyczyny swych wahań. Ton korespondencji oddaje list z połowy lipca: „Gdyby ona była rzeczywiście tyle bogatą, żeby się sama utrzymać jako żona mogła (bo jak wiesz, sam siebie ledwie utrzymuję), i gdyby za mną jeździć odważyła się, wziąłbym ją, chociaż są w niej rzeczy, które się mnie nie podobają, a które zmienić by się mogły, i są skutkiem złego wychowania. Wynagradzają się pięknymi i miłymi przymiotami. Dowiedz się ubocznie (jeśli można) o jej majątku. Żadnych obietnic w moim imieniu czynić niepodobna, bo moje położenie dotąd wątpliwe. Do ojca napiszę, skoro będę wiedział, gdzie i jak się obrócę. Z tego wynika, że nie chciałbym zostać całkiem zapomniany na ulicy Miasnickiej i rad bym utrzymywać korpus obserwacyjny na wszelki przypadek, nim porządny atak uda się przypuścić. Chociaż znowu wątpię, aby to przyszło do skutku, i nie myślę żadnym jej widokom przeszkadzać. [...] Możesz tedy, kochany Daszkusie, i na swoje imię - blokować, rad bym widzieć ciebie zakochanym i chociaż jeden list romansowy od ciebie otrzymać. Ostrzegam tylko, abyś nie usidlił serca, póki nie będziesz miał nadziei wzajemności i podobieństwa ożenienia się. Dobrze myśl nad tym, bo będziesz potem żałować. [...] Powtarzam raz jeszcze, że lubię Malarkę, myślę o niej, ale woli ani jej, ani swojej krępować nie chcę. Szkoda, gdyby się jakiemu Niemcowi dostała." To samo niezdecydowanie przebija z kolejnych listów: „Ale ja co mam począć? Mówiłem już, że się nie poczuwam do żadnej winy. Nie robiłem żadnych przyrzeczeń, a jeśli obiecywałem jeszcze raz nawiedzić Moskwę, to tylko przejazdem. Chciałem wprawdzie wyrozumieć, czy mógłbym na nią mieć widoki ale kiedym zagaił z daleka, i to żartując, wtenczas odpowiadała tak zawiło, mówiła o tylu trudnościach, żem dał pokój. Pytałem zaś tylko, czy myśli iść za mąż, o sobie bynajmniej nie awansując. Dałem ci potem zapytanie o jej położeniu, majątku, projektach jej rodziców, ale nic mi nie odpowiedziałeś. Jakże ja tu mam decydować się?" „Przyrzeczeń żadnych nie dawałem. Ona sama dawała do zrozumienia, że nie ma podobieństwa, abyśmy się widzieli, i wspominała jeszcze jakieś przeszkody, o które się nie dopytałem i z których robiła tajemnicę. Przykro mi, jeżeli ją zajmuję więcej niż potrzeba. Tak to człowiek nigdy się nie nauczy ostrożności! Koniec końców, trzeba powoli przekładać trudności mego przyjazdu, a nawet niepodobieństwo. Nie chciałbym, aby mię czekając - inne jakie odrzucała partie. Wszakże jeśliby później albo wrócić do Moskwy, albo listownie wznowić atak wypadło, jeślibym jeszcze ją wolną znalazł, zwłoka nic by nie zaszkodziła. A jeśli tymczasem Waszeć na swoje imię zdobędziesz, ja się wszelkich praw wyrzeknę". Dlaczego Adam nie „wznawia ataku"? Przyczyny wynikające z listów są liczne. Należą do nich przede wszystkim zastrzeżenia dotyczące charakteru Karoliny. Z drugiej strony to wątpliwości, czy zostanie przez nią przyjęty. Nie bez znaczenia pozostaje też kwestia pieniędzy. Ani razu zaś poeta nie wymienia wśród przeszkód faktu, że Karolina nie jest Polką. Mickiewicz zachęca niemal Daszkiewicza do starań o rękę Karoliny - usunęłoby to dylemat! Następnie ostrzega go tonem „człowieka doświadczonego", piszącego do „zupełnie niedoświadczonego" przyjaciela: „gwałtowne Malarki rozmowy działają na ciebie jak fermentowany napój na człowieka, który nigdy się nie upijał a stąd ma słabą głowę". Wyciąga z tego wniosek: „Tobie prawdę powiem, że ona nie dla ciebie, że gdybyś zyskał jej serce, nigdy byś z nią do ładu nie doszedł, że wiele byś cierpiał. Tak mnie się zdaje". Tak niepewna sytuacja musiała doprowadzić do kryzysu. Karolina przeżyła prawdopodobnie załamanie nerwowe.
            Wkrótce potem poeta zupełnie stracił głowę i posunął się aż do propozycji poślubienia Karoliny z litości, pozostawiając Daszkiewiczowi wolną rękę w przedstawieniu tej propozycji. Wynika to z dwóch listów. Pierwszy jest trochę niejasny, ale drugi zupełnie jednoznaczny: „Powiedz Malarce, że czekam Golicyna, aby tu miejsce znaleźć albo za granicę wyjechać. Jedno czy drugie wypadnie, będę w Moskwie i ożenię się z nią - albo zaręczę i dam rendez-vous do Drezna. Możesz jej te słowa listu pokazać. Powiedz, aby wyrzekła się wszelkich dziwactw nocnych i była zdrowa, bo ja chorych nie lubię. Moje starania o wyjazd za granicę mają być tajone. Nb. jeśli Karolina dziwaczyć i chorować będzie, powiedz jej, że nigdy o mnie nie posłyszy". „Lepiej niż ty znam kobiety. To, co sam o jej kokieterii mówiłeś, dla przyszłego małżonka nie bardzo pocieszne. Z drugiej strony, w moim wieku, gdyby się tylko z rozumem jednym żenić, nigdy bym się nie ożenił, bo gdzież nie znajdziesz wad? [...] Na przypadek, jeślibyś widział, że beze mnie wcale żyć nie może, że choruje, że cierpi, oświadcz jej mój projekt, ale nie zataj i ostatnich wierszy listku, grożących moim oddaleniem, jeśliby nie poprzestała dziwactwa. Jeślibyś jej oświadczył już moją decyzję, od tej chwili masz ją uważać za moją żonę." Właśnie wtedy Karolina napisała do Mickiewicza list miłosny, w którym błagała, aby zadecydował o jej losie. Adam pojechał do Moskwy, aby się z nią spotkać. Małżeństwo nie doszło jednak do skutku: poeta prawdopodobnie zamiast małżeństwa ofiarował jej idealną przyjaźń, mającą na celu duchowe doskonalenie, wyznał jej swoje przewinienia i wyrzuty sumienia. Karolina musiała pogodzić się z losem: „Wszystko zupełnie stało się dobrze. Gdybym ciebie nawet nigdy już nie miała widzieć, jeszcze życie moje będzie bardzo piękne. Często będę szukała w głębi serca skarbów mych wspomnień, będę je przeglądała z weselem, bo każde z nich to brylant czystej wody. Będę się modlić o twą pomyślność, a gdy cię Bóg powoła do nieba, podziękuję Mu za to i miłość moja dla ciebie stanie się jeszcze piękniejsza." Adam napisał dla niej kilka wersów:

Przed wichrami i szronem gdy przelotne ptaki
Uciekając, rozstania nucą pieśń żałosną,
Nie wiń ich o niestałość! one z każdą wiosną
W jedne strony jednymi powracają szlaki.
Słysząc głos ich, wygnańca wspomnij, przyjaciela!
Ilekroć mu po burzach nadzieja zaświeci,
Tyle razy duch jego na skrzydłach wesela
Znowu na północ, znowu ku tobie uleci.

            Mickiewicz był zakochany w Karolinie i nie był, próbował zeswatać ją z Daszkiewiczem, jednocześnie go powstrzymując. Jego percepcja rzeczywistości także jest niedojrzała: Mickiewicz ucieka przed rzeczywistością kobiety, wykręcając się od małżeństwa. Jak często bywa w takich przypadkach, percepcja stłumiona w dziedzinie płciowości dochodzi do głosu w zmienionej postaci w dziedzinie pragnień materialnych - stąd liczne wzmianki o kwestiach pieniężnych. Ten akurat zespół cech sprawia, że patrzymy podejrzliwie na racje moralne, jakie poeta przywołuje: w pewnej mierze są one - co się zdarza bardzo często - jedynie „kamuflażem" dla kompleksów, będących prawdziwymi motywami postępowania. Ofiarowanie idealnej przyjaźni zamiast małżeństwa wypływa nie tyle z autentycznej duchowości, ile z wprowadzenia w życie zasady „trzeba uciekać, uciekać". Zamiar poślubienia Karoliny z litości świadczy o dobrym sercu, ale pozostaje tylko kaprysem uczuć, skoro ostateczna decyzja jest negatywna. Być może jakąś rolę odegrała mimo wszystko niechęć do poślubienia Niemki; przede wszystkim zaważyło jednak gorące pragnienie Mickiewicza, świadomego swej roli poety narodowego, by się wydostać z Rosji. Dla Mickiewicza małżeństwo oznaczałoby przede wszystkim rezygnację z bohaterskiego żywota poety narodowego; życia, o jakim marzył. Być może takie postępowanie było w przypadku Mickiewicza nie do uniknięcia? Co więcej, w gruncie rzeczy może było to jedyne rozsądne postępowanie, gdyż pożycie małżeńskie z pewnością byłoby pełne poważnych trudności, których poeta nie umiałby wówczas przezwyciężyć.
            Adam odnosił się do Karoliny z pełnym delikatności szacunkiem, na przykład nie chciał, by czytano jej niektóre z jego sonetów, gdyż zawierały „rzeczy nieco wszeteczne"; jednocześnie odrzucił jej miłość (ofiarowując w zamian idealną przyjaźń) i stał się przyczyną jej nieszczęścia. Kolejny dowód - w 1828 roku Mickiewicz stanął na rozstajach dróg: miał do wyboru ożenić się i pozostać w Rosji lub wyjechać na Zachód. W końcu poświęcił szczęście Karoliny dla „interesu, do którego wiąże się nawet los was wszystkich", a więc dla działalności patriotycznej za granicą.