Mickiewicz i Karolina z Rzewuskich Sobańska

            Kobietą, która prawdziwie opętała poetę i chyba po raz pierwszy w takim stopniu obudziła jego zmysły, była jednak przede wszystkim Karolina z Rzewuskich Sobańska, o cztery lata starsza od poety, słynna z urody, wykształcenia, wesołego charakteru i burzliwego, romansowego życia. Rodzona siostra pisarza i gawędziarza Henryka Rzewuskiego oraz Eweliny Hańskiej (później żony Honore Balzaka), była już wówczas kochanką gen. Witta, zwerbowaną przez niego do tajnej służby wywiadowczej. Po śmierci męża wyszła za generała, a po rozwodzie z nim poślubiła jego adiutanta, kapitana S. Czyrkowicza. W podeszłym już wieku zdążyła jeszcze po raz czwarty wyjść za mąż za francuskiego poetę Juliusza Lacroix. Nazywała siebie „najwierniejszą poddaną" cara, znana była później ze swej antypolskiej postawy, niszczyła za pomocą prowokacji i szantażu patriotów polskich, nawet z kręgu przyjaciół i krewnych, wywołując u wszystkich trudny do przezwyciężenia wstręt. Wtedy jednak, gdy usidliła Mickiewicza, nie zaszła jeszcze tak daleko i nie wydoskonaliła narzędzi szpiega w krynolinie. Przebiegłości i szantażu uczyła się u swego kochanka, gen. Jana Witta, o dwanaście lat od niej starszego. Był on szpiegiem i prowokatorem pierwszej klasy, wielkim intrygantem goniącym za sensacją. Ubolewać trzeba, że Mickiewicz, zapewne niezupełnie świadomy zasnuwającej się wokół niego pajęczej sieci intryg, dał się tak łatwo zwieść pięknej prowokatorce. A może słusznie liczył na to, iż znajomość ta da mu więcej swobody i zmyli czujność władz. Tak czy inaczej, Adam wdał się w romans z uroczą Karoliną, a dla literatury znajomość ta okazała się niezwykle owocną ‒ prawdopodobnie bowiem to pani Sobańska dostarczyła impulsów do większości wierszy erotycznych powstałych wiosną i w połowie 1825 roku, takich jak: Do D. D., Sen, Rozmowa, Niepewność, Godzina, Elegia, Dwa słowa, Zaloty, oraz do cyklu XXII sonetów erotycznych, które ogłosił poeta w Moskwie rok później.
    Najlepiej może chroniła go właśnie owa dwuznaczna pozycja, jaką zdobył w domu Sobańskiej, i towarzyska swoboda, z jaką obracał się w środowisku Wittów. Roztargniony poeta miłości, rozpieszczony ulubieniec dam. „Ożywiał się tylko nadzwyczajnie, rozżarzał wobec wdzięków niewieścich i przy harmonii muzycznej." Poza tym ‒ częste zamyślenia, rzadki uśmiech. To musiało działać: poeta nie powinien odznaczać się niezmienną, pogodną uprzejmością kupca. Wchodził więc do salonu pani Karoliny, mówił: „Ja chcę kawy, niech tylko będzie z tłustą śmietanką i grubym kożuszkiem", i wypiwszy oddawał filiżankę gospodarzowi, gospodyni lub któremuś z gości jak lokajom. Nikt się nie obrażał, poecie wolno wszystko ‒ jenerał Witt odbierał filiżankę, drobny incydent stawał się wesołą anegdotką. Sobańskiej też zapewne bynajmniej nie zależało, by jej nowy kochanek został źle przedstawiony w policyjnych raportach.