Mickiewicz i sekta Towiańskiego

Andrzej Towiański zadzwonił do domu Mickiewicza 30 lipca 1841 roku i powiedział, że przynosi dobrą nowinę o Polsce. Poeta z początku słuchał go niechętnie. Na prośbę przybysza opowiedział mu swoje rodzinne troski. Ten oświadczył mu, że „zna potęgę ducha objawioną przez Pana” i powiedział, że uzdrowi jego żonę. Ton jego głosu wywarł duże wrażenie na Mickiewiczu. Następnego dnia, ku zdziwieniu lekarzy i znajomych, odebrał Celinę z „domu zdrowia” i zabrał ją do domu. Wydarzenie, które miało tam miejsce, opisuje syn Mickiewicza, Władysław: „Towiański zbliżył się do niej, wziął ją za ręce, szepnął parę słów (...). Celina padła na kolana, a wstawszy zaczęła ściskać męża i dzieci.” Rzekomy cud tłumaczą znawcy jako wpływ silnego mężczyzny, obdarzonego charyzmatyczną wolą. Na podobne wpływy Celina była w ciągu swego życia podatna, a w tym przypadku bardziej niż zazwyczaj jej psychika uległa sile tajemniczego przybysza. Mickiewicz podczas życia na emigracji wielokrotnie liczył na cud – i nagle go doświadczył. W dodatku człowiek, który go „dokonał”, obiecuje, że kres męczącej tułaczki jest bliski. Przekonuje swoim wyglądem – staroświeckim, wytartym surdutem; przekonuje miejscem, z którego przybył – Litwą, najmilszym wspomnieniem poety. Mickiewicz uwierzył mu całkowicie.
            Celem Towiańskiego było pozyskanie dla swojej sprawy jak najbardziej wpływowych ludzi. Założenia swojej wiary wyraził w mistyczno-filozoficznym utworze Biesiada, naśladującym platońską Ucztę. Uważał się za proroka, pierwszego z siedmiu, którzy pojawią się na ziemi i będą „podnosić” ludzkość na kolejne stopnie chrześcijaństwa. Mówi, że ci, którzy zostali wybrani, powinni wszelkimi sposobami upominać grzeszących; kiedy trzeba, należy uciec się nawet do brutalności.
            Mickiewicz ściśle łączył sprawę proroctwa z przyszłą Polską. Towiański przepowiadał, że chrześcijaństwo odrodzi się w trzech narodach: słowiańskim, francuskim i izraelskim. Sam prorok nie przywiązywał tak wielkiej wagi do ojczyzny – chodziło mu raczej o zaprowadzenie Królestwa Bożego na ziemi. Chciał swoje racje przedstawić papieżowi, ale został odrzucony. Próbował także skontaktować się z carem Rosji. To, a także niemożność spełnienia się proroctw stało się przyczyną rozłamu zaznaczającego się w Kole od 1845 r.
            Mickiewicz, mimo że również zaczął sprzeciwiać się Mistrzowi, w dużej mierze przestał przez niego pisać. Towiański jasno mówił, że poezja, jeżeli nie służy Boskiej Sprawie, jest bezużyteczna, a nawet jest grzechem. Już do końca życia poeta traktował swoją twórczość z dużym dystansem i samokrytyką.
           Opuszczając sektę, Mickiewicz zachował wiele poglądów ukształtowanych podczas życia w Kole. Stracił również, niestety, dużo ze swojego poczucia humoru. Sprawę wolności ludów traktował niezwykle poważnie i z zapałem; denerwowało go, gdy ktoś w najmniejszy sposób bagatelizował jego misję. Czasami też zdarzało mu się, że próbował siłą oddziaływać na psychikę innych ludzi.
            Siłą swojego charakteru Mickiewicz zdołał się uwolnić z Koła, ale ogromny wpływ osobowości Towiańskiego pozostał; jego piętno pozostało do końca życia Mickiewicza.